"Władza imponuje tylko małym ludziom, którzy jej pragną by nadrobić swą małość. Człowiek naprawdę wielki, nawet gdy włada, jest sługą " kard. Stefan Wyszyński

poniedziałek, 2 września 2013

Cztery przyczyny bezrobocia

Jak zapewne każdy dobrze wie – i widzi – w mieście jednym z poważniejszych problemów, które ma oczywiście charakter globalny – jest problem bezrobocia. Największa w tym roku stopa bezrobocia wyniosła 15,7% w miesiącu lutym oraz marcu. Z racji okresu wakacyjnego, w którym bardzo wielu ludzi wyjechało zagranicę do pracy sezonowej jak np. plantacje, zbieranie owoców lub inne – procent bezrobocia znacznie zmalał, co od razu zostało wykorzystane przez lokalne władze do tego, ażeby się tym pochwalić. Oczywiście trzeba się cieszyć z faktu, iż na przestrzeni 3 miesięcy bezrobocie spadło, o 1% ale też nie byłbym taki pewien czy to zasługa akurat naszych, lokalnych polityków, którzy nie robią zbyt wiele w tym konkretnym kierunku. Jest to standardowy proces, który powtarza się co roku, ponieważ co roku przed wakacjami w okolicach maja, znaczna część bezrobotnych z racji popytu na pracowników do Włoch, Niemiec, Francji, Hiszpanii czy Grecji wykorzystuje oferty i wyjeżdża na kilka miesięcy. To samo dzieje się z absolwentami liceum, którzy po otrzymaniu wyników z matur i zapisaniu się, (jeśli ktoś ma taką ochotę) na studia – również wybiera trzymiesięczny wyjazd, aby sobie podreperować budżet. Podobna sytuacja ma się ze studentami. Niestety na jesień, gdy okres pracy sezonowej kończy się i równocześnie rozpoczyna się kolejny rok akademicki w znacznie większej liczbie niż przed okresem letnim rejestrują się
w Powiatowych Urzędach Pracy. Wynik, zatem w okolicach października i listopada znacznie się pogorszy i z aktualnych 14,7% powrócimy do okolic, 16% co jest nieuniknione. Pytanie tylko, jak wtedy zachowają się nasi włodarze? Śmiem twierdzić, że problem przemilczą.

Wracając jednak do tematu. Co jest powodem i przyczyną bezrobocia? Należy na początku zdefiniować, czym jest bezrobocie. Otóż, definiując je bardzo krótko. Bezrobocie to efekt sytuacji,
w której dany odsetek zbiorowości ludzkiej, zdolny i deklarujący chęć podjęcia prac, na skutek różnych determinant i czynników sprawczych nie potrafi jej zdobyć. Mamy z tym problemem do czynienia wszędzie i nigdy nie jest możliwa sytuacja, gdy bezrobocia nie ma wcale. Niezależnie od panującego ustroju. Oczywiście jest możliwość je maksymalnie zmniejszać do wartości paru procent, ale trzeba tego naprawdę chcieć i podjąć odpowiednie działania.

Główne czynniki sprawcze, o których chciałbym wspomnieć są cztery. Oczywiście jest ich dużo więcej, natomiast te są w mojej opinii najistotniejsze. Przyczyna pierwsza to zbyt wysokie opodatkowanie pracy, które powoduje, iż z punktu widzenia ekonomicznego
i finansowego - pracodawcom nie opłaca się zatrudniać pracowników, ponieważ korzyści nie są współmierne z efektem opodatkowania. W Polsce – wedle wyliczeń Centrum im. Adama Smitha – do budżetu państwa trafia ok. 53% z każdej naszej pensji, (choć niektórzy wyliczyli, że jest to nawet ok. 80% naszego dochodu). Oczywiście część zabierana jest nam od razu
w postaci ZUS (ok. 43% + zaliczka na poczet podatku dochodowego), które jest do opłacenia
i odprowadzenia w postaci popularnych “składek” przez naszego pracodawcę, część natomiast płacimy później np. robiąc zakupy czy tankując samochód. My, jako pracownicy nie zwracamy na wysokość opodatkowania pracy szczególnej uwagi, bo nas to de facto nie bardzo interesuje. Wiemy, że mamy dostać określoną kwotę netto “do ręki”, wiemy, że mamy dostać “pasek” z informacją
o opłaconym ubezpieczeniu zdrowotnym, emerytalnym itd. i to w zasadzie tyle. Pracodawca jednak zwraca na to uwagę, ponieważ to on owe opodatkowanie ma obowiązek za nas pokryć niezależnie od tego jak pod względem ekonomicznym
i efektywności wyglądała nasza praca.  Zatem, jeśli pensja brutto wynosi dzisiaj 1600zł, która określana jest mianem tej płacy minimalnej, pracodawca odprowadzając wszystkie wymagane podatki, pozostawia nam ok. 1100zł. Jednak, gdy dostaniemy już tę sumę, na tym się nie kończy,
(o czym wspominałem). Później pozostają nam do opłacenia podatki VAT (o różnych wartościach), który płacimy przy okazji nabywania towarów. Pozostaje nam akcyza, którą również płacimy kupując produkty (w tym benzynę) nią objęte. A także podatki lokalne,
w których często również znajdują się inne podatki.
Jeśli zatem opodatkowanie pracy jest zbyt wysokie, automatycznie spada liczba zatrudnionych, ponieważ koszty, jakie ponoszą pracodawcy nie są opłacalne. Im więcej zatem pracodawca płaci podatku za pracownika tym mniejsze jest zatrudnienie, co wiąże się z rosnącym bezrobociem.
Co z tym zatem zrobić? Obniżać a nie podwyższać podatki. Zliberalizować uczestnictwo w systemie emerytalnym chociażby na wzór kanadyjski, a także w odpowiedni sposób zreformować system służby zdrowia. Pomoże to przede wszystkim zachować znaczną część pieniędzy z aktualnie odprowadzanych podatków w naszej kieszeni, odciąży to pracodawcę od nieadekwatnych do naszych zarobków kosztów, jakie ponosi z tytułu zatrudnienia pracownika. Czasami obserwując jak traktuje się w Polsce pracodawców, mam wrażenie, że według naszych elit politycznych, pracodawca zakłada firmę po to, żeby dać ludziom pracę, przez co politycy mają “zielone światło” na to, żeby ich maksymalnie “łupić”. A przecież ideą, dla której pracodawca zakłada firmę jest to, aby z tego żyć i na tym zarabiać a nie to, żeby użerać się z kontrolami, kodeksami pracy, skarbówką, nowymi rozporządzeniami itd.
Już dzisiaj wielu ludzi radzi sobie z problemem wysokich kosztów pracy i wbrew krążących opinii w środowisku Związków Zawodowych czy polityków reprezentujących nurty lewicowe korzystają
z możliwości podpisania umowy - nazywanej przez nich - “śmieciową”. Bardzo wielu młodych ludzi sama chce pracować na takich warunkach i dogaduje się ze swoimi pracodawcami, żeby podpisać takową umowę za jakąś minimalną stawkę (np. 500zł miesięcznie), aby pozostałą kwotę otrzymywać “do ręki”. Jest to nie tylko korzystne dla pracodawcy, ponieważ płaci podatek tylko z kwoty objętej
w umowie, ale także dla pracownika, ponieważ zamiast dostać 1100zł netto za umowę o pracę, dostaje znacznie więcej. Trzeba też dodać, że ci, którzy się decydują na taką umowę, nie robią tego dlatego, że są zmuszani siłą przez pracodawcę i mają wybór - albo “śmieciówka” albo “do widzenia”. Robią to, dlatego ponieważ zmuszają ich do tego politycy. Robią to dlatego, że tak chcą, dlatego, że nie wierzą w ten walący się system emerytalny, nie wierzą w skuteczne
i efektywne zarządzanie finansami publicznymi, w skład których wchodzą również ich pieniądze
i wolą sami zarabiać jak najwięcej, odprowadzać jakieś minimalne podatki - i samemu oszczędzać, ponieważ nikt nie zatroszczy się lepiej o swoje pieniądze jak my sami.

Przyczyną drugą, choć trochę kontrowersyjną, ale logiczną z punktu widzenia ekonomicznego, psychologicznego oraz socjologicznego jest kwestia licznych zasiłków i zapomóg, które państwo gwarantuje obywatelowi z przeróżnych powodów. Gdy przyjrzymy się całości społeczeństwa znajdziemy przeróżne osoby. Ambitnych, mądrych i pracowitych, pracowitych, ale niezbyt ambitnych i niezbyt mądrych. Ambitnych, mądrych, ale niezbyt pracowitych czy chociażby cwanych, ale niezbyt pracowitych i niezbyt ambitnych. Ci ostatni właśnie to ludzie, którzy – cytując klasyka – zazwyczaj zastanawiają się nad tym, „co robić, żeby zarobić, ale się nie narobić”. Im więcej państwo gwarantuje przeróżnych świadczeń, które człowiek ma szansę dostać z przeróżnych powodów, tym bardziej ludzie (nie wszyscy!) starają się kombinować, aby coś niecoś wyciągnąć. Ci najbardziej cwani, są w stanie „dostać” od podatników w przeróżnych zapomogach tyle, ile dostaje przeciętna osoba, pracując 5 dni w tygodniu po 8 godzin dziennie. Wysokość tych świadczeń również jest czasami aż śmiesznie wysoka. Jeżeli zatem, ktoś, kto pracuje ma w perspektywie zarobić 1100zł “na rękę”, wstając codziennie o 6:00 rano i pracując 8 czy często nawet 12 godzin dziennie,  
a z drugiej strony ma okazję dostać zasiłek w wysokości 500zł + dodatki i dotacje np. do mieszkania, na dzieci itp., – co może wynieść nawet 1000zł – to po co pracować i męczyć się za “głupie” 100zł, które przecież można sobie ostatecznie “dorobić” na lewo?. Generuje to niestety sytuację, w której ludzie nie pracują, bo nie chcą, ale mimo wszystko klasyfikuje się ich do ogólnospołecznej stopy bezrobocia.
Automatycznie zatem wspominając o zasiłkach, można tu wspomnieć o trzeciej przyczynie, która jest drobnym kontrastem.. Mowa tutaj o podatku dochodowym, który nie dość, że nie przynosi zbyt wielkich korzyści budżetowi państwa, ponieważ stanowi ok. 15% dochodów podatkowych, czyli ok. 38 mld. złotych, (gdy np. sama akcyza to wpływy ponad 58 mld złotych) a także jest jednym z najbardziej skomplikowanych podatków, to na domiar złego – cytując klasyka – jest swego rodzaju karą za pracę. Milton Friedman - laureat Nagrody Nobla z dziedziny ekonomii, (gdy wartość tej nagrody nie była tak zdewaluowana
i upolityczniona jak dziś) powiedział:, „Jeśli
płacicie ludziom za to, że nie pracują, a każecie im płacić podatki gdy pracują, nie dziwcie się, że macie bezrobocie.”.  
Podatek dochodowy jest jednym z najdroższych w egzekwowaniu. Historia owej daniny publicznej sięga Wielkiej Brytanii, gdzie został wprowadzony w XVIII w. dla wszystkich tych, którzy osiągali dochód roczny przewyższający 60 funtów. Był on przede wszystkim po to, ażeby zwiększyć źródła dochodu na poczet wojska w czasach wojny.. Znoszony był w zależności od podpisywanych traktatów pokojowych i wprowadzany ponownie w przypadku nowych, kolejnych konfliktów. Oprocentowanie podatku zwiększano z biegiem czasu od początkowych 5% do 50% podczas II wojny światowej. Po II wojnie znacząco go obniżono, ale nie zlikwidowano tak, jak robiono to wcześniej. Widocznie cały czas prowadzona jest jakaś…wojna, lub politycy uważają, że kontrolowanie dochodów ludzi, którzy byli tak bezczelni i ośmielają się pracować i zarabiać - jest w porządku i takie mają zadanie. A niech ktoś spróbuje zarobić znaczą sumę w skali roku - wtedy polityczne hieny, uznając, że ktoś jest za pracowity i za przedsiębiorczy - naślą na niego taką kontrolę i tak mu “dowalą” podatkiem do zapłacenia, że więcej nie odważy się bezczelnie zarabiać. Poprzez takie antyspołeczne inicjatywy polityczne - rośnie tak zwana szara strefa. I dzięki Bogu! Im mniej pieniędzy jest kontrolowanych przez rząd i im więcej przepływa na wolnym rynku tym lepiej dla całego społeczeństwa.

Czas więc na czwartą przyczynę, która ma duży wpływ na skutek, jakim jest bezrobocie. Jest nią - również dosyć sporny aspekt - płaca minimalna. Dlaczego jest to kwestia sporna? Otóż jak wiadomo cel płacy minimalnej jest szczytny, przecież każdy pracownik bardziej wolałby zarabiać 12 złotych na godzinę niż 9zł.  Pamiętać jednak trzeba o tym, że płaca minimalna niesie za sobą konsekwencje, które nie są widoczne, gdy nie przenalizujemy problemu głębiej. Każdorazowe podwyższenie płacy minimalnej, np. z 8zł do 10zł, czy z 9zł do 12 zł, nie oznacza, że pracodawca będzie zmuszony płacić pracownikowi właśnie tyle. Każda ustawa, podwyższająca płacę minimalną nakazuje pracodawcy płacić taką kwotę tylko tym pracownikom, których nie zwolni. Tych, których z racji podwyższenia kosztów pracy zwolni – nie zostaną objęci jakąkolwiek stawką, ani tą, która jest nową stawką podwyższoną ustawowo, ani tą, którą mieli przed podwyżką.. Płaca minimalna może i ma w założeniu dobre chęci, jednak szkodzi tym pracownikom, którzy naprawdę potrzebują pomocy – niewykwalifikowanym, mniej zdolnym, mniej pracowitym, mniej produktywnym, słabiej wykształconym czy młodzieży, ponieważ to oni zazwyczaj na tym cierpią. O kwestii płacy minimalnej postaram się dosyć szerzej napisać w następnych numerach, ponieważ jest to ciekawe, kontrowersyjne i dyskusyjne zagadnienie.
Na zakończenie tej kwestii dodam tylko, że gdy w mediach słyszymy o tym, że znowu podwyższono płacę minimalną i pracownicy zarabiać będą więcej – brzmi to cudownie - ale tylko dla tych „wygranych”, którzy nie stracą pracy. Wystarczy przenalizować zachowania rynku pracy na krótko od wejścia w życie Ustawy z nową stawką minimalną. Poza tym, zastanówmy się - jeśli płaca minimalna naprawdę pomaga pracownikom, dlaczego być takim skąpym i dźwigać ją tylko np. z 10zł na 11zł? Dlaczego nie podwyższą jej do 100zł na godzinę? Otóż odpowiedź jest banalnie prosta. Dlatego, że na tym poziomie (100zł/h) nawet politycy rozumieją, że pracownicy byliby poszkodowani. Ale niestety zasada jest ta sama na wszystkich poziomach czy to podwyżka o 1zł czy o 99zł. Płacę powinien regulować popyt i podaż a nie Ustawa. A dziś jak wiadomo, nawet biedę chce się wyeliminować ustawowo, co jest nierealne. 

Jak zatem sprawić, ażeby bezrobocie zaczęło zdecydowanie maleć? Oczywiście trzeba wpierw zaznaczyć, iż jest niemożliwa sytuacja, w której bezrobocie spadnie do 0% - co np. głosi poseł Janusz Palikot. Aby zmniejszać - bo to się da zrobić bez problemu - należy podjąć konkretne działania
i inicjatywy. Oczywiście nasze miasto i władze samorządowe mogą niewiele, ponieważ mają obostrzenia prawne i ustawowe, które krępują im ręce. Ale nie są bezradni. Ulgi i maksymalne obniżki podatków dla przedsiębiorców, specjalne strefy ekonomiczne, które co prawda powstają, ale na małych, oddalonych od siebie obszarach. Trzeba zdecydowanych i odważnych ruchów jak np. z całego miasta stworzyć jedną, wielką strefę ekonomiczną, która sprawi, że wszyscy na tym skorzystają. Mieszkańcy a także przedsiębiorcy. Możliwości jest wiele i życzyłbym nam wszystkim, aby w końcu na tym betonowym chodniku polityków wyrósł kwiat, który rzeczywiście zacznie działać dla dobra nas wszystkich. Niestety, ale podejście jak obecnie - czyli maksymalnie opodatkowywać, maksymalnie wszystkim prześwietlać portfele, maksymalnie się zadłużać, żyć ponad stan itp. - nie sprawdził się. Miasta i państwa mają gigantyczne zadłużenia i pomału (jak Grecja czy chociażby niedawno ikona kapitalistycznej Ameryki - Detroit) bankrutują. Pora odebrać politykom możliwości decydowania o tak wielu aspektach naszej egzystencji
a co za tym idzie odebrać im możliwość dysponować tak wielkimi sumami naszych pieniędzy. Nikt nie zatroszczy się o nas samych lepiej jak my sami. Pamiętać trzeba też o tym, że gdy dzisiaj politycy mówią o WALCE - z czymkolwiek - bezrobociem, biedą, otyłością wśród dzieci - sami siebie ośmieszają i de facto proszą o pozwolenie nas, społeczeństwa na działanie, czyli wydawania pieniędzy na nieefektywnie i niepotrzebnie, bo te rzeczy są w stanie wyeliminować np. naturalne zachowania i elementy funkcjonujące na wolnym rynku - czyli także i my sami. Przecież nie chodzi o to żeby walczyć, ponieważ cały czas można z czymś walczyć jak są na to pieniądze, tylko, po co? Ważny jest cel, jaki się chce osiągnąć a nie droga. Walka jest tylko drogą, a polityk musi wiedzieć gdzie jedzie i gdzie chce dojechać. Czy nasi politycy wiedzą? Bark efektów na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat pokazuje, że chyba nie do końca a my niestety w koło dajemy im na przemiennie przyzwolenie. Raz jednym, raz drugim, potem znowu tym pierwszym, którzy się przegrupowali z partii X na partię Y, żeby później znowu dać przyzwolenie tym, którzy byli drudzy. Jak długo jeszcze będziemy sobie na to pozwalać? Jeśli naprawdę chcą nam pomóc, to niech się od nas odczepią, a my damy sobie świetnie radę.

1 komentarz: