źródło obrazka: http://gazetaolsztynska.pl/ |
Kwestia, którą chciałbym poruszyć jest ogólnopolskim problemem i nie odnosi się TYLKO do naszego miasta.
Wielu z Was jak i wielu polityków reprezentujących różne środowiska polityczne – za wyjątkiem tych, którzy są za gospodarką wolnorynkową – twierdzi, jakoby stałe podwyższanie płacy minimalnej było korzystne dla pracownika. Zaiste – na krótką metę – cel wydaje się być szczytny. Przecież każdy pracownik bardziej wolałby zarabiać 12 złotych na godzinę, niż 9zł.
Jednak, zapomina się w tym wszystkim o bardzo istotnych, współwystępujących zjawiskach, które zaprzeczają idei istnienia płacy minimalnej. Każdorazowe podwyższenie płacy minimalnej, np. z 8zł do 10zł, czy z 9zł do 12 zł, nie oznacza, że pracodawca będzie zmuszony płacić pracownikowi właśnie tyle. Każda ustawa, podwyższająca płacę minimalną nakazuje pracodawcy płacić taką kwotę tylko tym pracowników, których nie zwolni. A tych, których z racji podwyższenia kosztów pracy zwolni – nie zostaną objęci jakąkolwiek stawką, bo najzwyczajniej w świecie zostaną zwolnieni.
Przeanalizujmy to na pewnym,
bardzo prostym przykładzie. Załóżmy, że p. Zenek prowadzi punkt gastronomiczny.
Oczywistym powodem, dla którego p. Zenek zatrudnia jakiegoś pracownika do
obsługi owego punktu jest jakaś wartość, którą pracownik z racji bycia
pracownikiem generuje. Załóżmy także, że p. Zenek – nie wliczając wynagrodzenia
dla pracownika – zarabia 50 groszy na każdym sprzedanym hot-dogu.
Poznajmy zatem pracownika –
Grzegorza. Pan Grzegorz, potrafi w ciągu godziny zrobić 30 hot-dogów. Pomijając
wypłatę Grzegorza – potrafi on wygenerować hot-dogi o wartości 15 zł w ciągu
godziny. Zakładając, że p. Zenek, płaci Grzegorzowi stawkę 8 zł na godzinę, to
właściciel zyskuje 7zł od każdej godziny pracy Grzegorza. (15zł wygenerowanej
wartości hot-dogów na godzinę – 8zł stawkę godzinową dla Grzegorza = 7zł zysku).
Załóżmy także, że oprócz
Grzegorza, p. Zenek zatrudnia jeszcze dwóch innych pracowników. Marcina i
Szymona. Jest to całkiem normalne, przecież Grzegorz nie może pracować 12
godzin na dobę, musi być jakiś system zmianowy.
Jak w każdej pracy bywa, pracownicy
zazwyczaj różnią się umiejętnościami, stopniem zaawansowania, szybkością nauki
czy samym „drygiem” do pracy. Marcin jest już doświadczonym pracownikiem i
potrafi w końcu godziny przygotować 50 hot-dogów, za to Szymon, niedawno został
zatrudniony i idzie mu nieco wolniej. W ciągu godziny robi 18 hot-dogów, ale
ciągle się uczy.
Wracając do założeń, iż każdy
hot-dog to dla p. Zenka 50 groszy zysków – Grzegorz generuje wartość 15zł,
Marcin – z racji bycia doświadczonym pracownikiem – generuje wartość 25zł, a
Szymon – generuje wartość w wysokości zaledwie 9 zł.
Załóżmy teraz, iż z racji takiego
samego stanowiska i zakresu obowiązków, p. Zenek płaci wszystkim trzem
pracownikom, taką samą stawkę godzinową, w wysokości 8zł na godzinę.
Po wypłaceniu pracownikom
należnych pensji, p. Zenek zyskuje 7zł na pracy Grzegorza (15zł-8zł=7zł), 17zł
dzięki pracy Marcina (25zł-8zł=17zł), oraz zaledwie 1zł na pracy Szymona
(9zł-8zł=1zł). Łącznie zatem, po wypłaceniu należności pracownikom, p. Zenek ma
26zł zysku.
Załóżmy teraz, że rząd zdecyduje
się podnieść płacę minimalną z 8zł na godzinę, do 10zł na godzinę. Co staje się
zatem z wypracowanym zyskiem trzech pracowników?
Wartość pracy Grzegorza to 15zł –
po odliczeniu kosztów jego pracy (10zł – nowa płaca minimalna), p. Zenek
zyskuje 5zł. Praca Marcina generuje zysk 25zł, więc przy odliczeniu kosztów
pracy Marcina (10zł – nowa płaca minimalna), p. Zenek zyskuje 15zł. Szymon
natomiast przynosi zysków w wysokości 9zł, więc przy odliczeniu jego kosztów
pracy (10zł-nowa płaca minimalna), pracodawca traci 1zł.
W takiej sytuacji, Szymon nie
generuje już żadnych zysków a wręcz generuje STRATY. Gdyby zatem p. Zenek zwolnił Szymona, nie
musiałby dopłacać do jego pracy. Wszak ideą biznesu jest osiąganie ZYSKÓW a nie
STRAT. W przeciwnym razie prowadzenie jakiejkolwiek firmy mija się z celem.
Po podwyższeniu płacy minimalnej,
najwięcej zyskali Grzegorz i Marcin, ponieważ ich dobra praca nie dość, że
nadal generuje zyski, to dzięki decyzji rządu, zyskali 2zł na godzinę (dzięki
nowej płacy minimalnej).
Najgorzej wyszedł na tym Szymon.
Stracił pracę i 8 zł na godzinę, które miał przed zmianą płacy minimalnej –
mimo swojego początkującego poziomu doświadczenia. Jest to zatem pierwsza
konkluzja, do której doprowadza sens płacy minimalnej. Wcale nie pomaga
pracownikowi na koszt pracodawcy. Wspiera jedynie bardziej produktywnych
pracowników jednocześnie dyskryminuje tych mniej zaradnych, zaczynających
karierę, uczących się, zdobywających doświadczenie itd.
Co jeszcze mogłoby się wydarzyć?
Marcin, z racji bycia najlepszym i najbardziej produktywnym pracownikiem w
zakładzie, być może dostałby jeszcze podwyżkę, dostał awans lub jakąś inną
nagrodę za swoją postawę, albo jeżeli obecny pracodawca, p. Zenek nie doceniłby
jego umiejętności, wykorzystałby to konkurencyjny punkt p. Darka, który
zaoferowałby mu lepsze warunki finansowe – wszak dobry pracownik jest
rozchwytywany.
Tak czy inaczej – dobry,
produktywny pracownik zarabiałby jeszcze więcej, niż wynosi płaca minimalna. To
jest właśnie druga konkluzja. Wielu pracowników, korzystających z podwyższenia
płacy minimalnej, i tak zarabiałaby więcej, nawet gdyby owa płaca minimalna nie
istniała w ogóle. Tak to właśnie działa – i są to fakty, o których się nie
mówi!:
Podwyższanie płacy minimalnej prawie w ogóle nie
wpływa na bezrobocie, wśród absolwentów uczelni. Wzrost tejże płacy wręcz
ZWIĘKSZA owo bezrobocie wśród pracowników, którzy np. skończyli tylko szkołę
średnią. A wśród tych najmniej wykwalifikowanych – bezrobocie się zwiększa na
ogromną skalę.
Płaca minimalna może i ma w założeniu dobre chęci, jednak szkodzi tym
pracownikom, którzy naprawdę potrzebują pomocy.