"Władza imponuje tylko małym ludziom, którzy jej pragną by nadrobić swą małość. Człowiek naprawdę wielki, nawet gdy włada, jest sługą " kard. Stefan Wyszyński

sobota, 29 września 2012

"Komentarz ad vocem..." cz. 1 - Piotr Madeja

Postanowiłem sobie, iż śledząc na bieżąco lokalne strony internetowe, na których można znaleźć krótkie wypowiedzi osób związanych z polityką w naszym mieście, będę co jakiś czas na najbardziej - wg. mnie - kontrowersyjny wpis dodawał słowo swojego, prywatnego komentarza.




Pierwszym - jednocześnie otwierającym cykl - będzie wpis, który miałem okazję przeczytać dzisiaj na jednej ze stron, które możecie także znaleźć na moim blogu po prawej stronie w okienku "POLECAM". Strona, o której mowa to witryna Forum Samorządowego Jacka Guzego, gdzie wypowiadają się wszyscy członkowie ugrupowania.

Wpis pochodzi z dnia 26.09, autorem jest sekretarz miasta p. Piotr Madeja a całość znajdziecie tutaj - http://www.forum.jacekguzy.pl/?referendysta-piech,195\

 Styl i układ świadczy o pewnym niedbalstwie i można nawet powiedzieć, iż autor chyba nie do końca ma wprawę w pisaniu tego typu krótkich wypowiedzi, aczkolwiek to nie o styl chodzi, a o treść, która moim zdaniem - jak na tak wysokiej rangi urzędnika państwowego - jest troszkę kontrowersyjna. Zastanawiałem się po przeczytaniu tego skąd p. Madeja miał taką wenę twórzczą? :) Może rzeczywiście knajpka "u Kaczora" gdzie często można p. Madeję spotkać - czasami nawet w godzinach przedpołudniowych w środku tygodnia, gdzie urzędnik powinien być wtedy w pracy służyć mieszkańcom - dodaje człowiekowi natchnienia... będę musiał kiedyś spróbować, ale wracając do meritum:
Chyba miesiąc temu (może dwa), kiedy została podjęta przez grupkę oszołomów procedura zorganizowania referendum w celu „… pozbawienia władzy Jacka Guzego” (to cytat z p. radnego Rafała Piecha, „Życie Siemianowic” z dnia 12.09.2012 r.), napisałem artykuł pt: „PO CO REFERENDUM”.
Pan Piotr Madeja uważa osoby, zaangażowane w referendum za oszołomów. Ciekaw jestem z jakiego powodu? Czy dlatego, że korzystali jedynie ze swojego prawa i narzędzia, które daje im demokracja? A może dlatego, że jako nieliczni odważyli się postawić i wychylić przed szereg i "zaatakować" folwark Prezydenta i jego świty?
Czy powodem zwyzywania inicjatorów referendum od oszołomów przez p. Madeję było także to, że mieli czelność spróbować pozbawić wpływów wielu ludzi w tym także i jego samego oraz w bezczelny sposób chcieli zmian oraz "zakręcić kurek" z publicznymi pieniążkami i wysokimi wynagrodzeniami sięgających często 200.000zł rocznie?
Widmo utraty władzy, pieniędzy, stanowiska, może zdenerwować... :)


Dziś, kiedy „wieść gminna niesie” (skąd ona wie, skoro nie ma jeszcze oficjalnego komunikatu Komisarza Wyborczego, nie mam pojęcia ?), że inicjatorom pomysłu „na referendum” (w tym radnego Rafała Piecha) nie udało się zgromadzić odpowiedniej liczby (ok. 5 800) podpisów mieszkańców naszego miasta, ten artykuł mógłby mieć tytuł „i PO CO REFERENDUM”.
Skoro nikt jeszcze nic nie wie (choć akurat w przypadku naszej władzy, która jest w stanie zrobić wszystko, żeby utrzymać swój interes) a mamy do czynienia z ciągłymi spekulacjami i zbieżnymi informacjami - o czym pisałem post wcześniej - to należałoby poczekać z wyrokami. Kto wie? być może jest to wszystko robione po to, abyście się wszyscy uspokoili, pomyśleli, że "korytko" jest niezagrożone, a nagle - z rękawa - wypadnie ponad 6000 podpisów? Z osądami radziłbym wstrzymać się do momentu, w którym podane zostanie oficjalne info od Komisarza Wyborczego. Chyba, że Wy - władza - za pośrednictwem wyższej rangi urzędników, którzy są Waszymi kolegami już takowe macie, to OK.

Kto wygrał w tej obrzydliwej kampanii referendalnej a kto przegrał ?
Bardzo dobre pytanie.


Wygrało miasto Siemianowice Śląskie, które w swej 22. letniej historii samorządu terytorialnego miało dość zmian na stanowisku Prezydenta Miasta, nie raz nawet krócej niż co 4. lata.

Nie rozumiem tego. Wybory powszechne i demokracja, którą mamy daje możliwość wyboru co kilka lat nowych przedstawicieli. Tak czy owak, za dwa lata będą wybory, w których wygra ktoś nowy - kto? jeszcze nie wiadomo - więc jaki jest sens klasyfikowania miasta jako zwycięzcy dlatego, że nie udało się skorzystać ludziom z narzędzi jakie daje demokracja i odwołania niepodobających się im władz? 
Prawdziwym zwycięzcom jest Władza, która utrzyma swoje stanowiska i "korytko" dla siebie jeszcze przez najbliższe dwa lata.
Miasto obecnie jest przegranym, tylko dlatego, że zamiast świeżości i zmiany polityki, będziemy mieli kontynuację tego co dotychczas.

Wygrało miasto, bo zaoszczędzono ok. 100 000 zł w jego budżecie.
Tak, to rzeczywiście jest powód do zadowolenia. Zaoszczędzi się 100.000zł na referendum i nowych wyborach, ale przy okazji "przepieprzy" się te pieniądze w inny sposób np. przepłacając kolejną, niepotrzebną inwestycję. Kwota, o którą jest Pan taki zadowolony nie jest pewnie nawet znaczącą kwotą w aspekcie odsetek za kredyty, które żeście nabrali na przestrzeni ostatnich 6 lat.
Sam Pan zarabia ponad 200.000zł rocznie, więc skoro jest to zaledwie 1/2 Pańskiej rocznej wypłaty, to przez pryzmat gminy, której budżet to ponad 200.000.000zł rocznie jest kropelką w ocenie. I nie zubożelibyśmy - mieszkańcy - przez te 100.000zł. Zważywszy, iż przez najbliższe kilkanaście albo kilkadziesiąt lat będziemy musieli spłacać "widzimisie" Prezydenta w postaci Parku Tradycji, a koszty jakie poniosą podatnicy to kilkanaście milionów, więc w porównaniu do tych pieniędzy to jest to marna kwota, którą zarabia rocznie urzędnik średniego szczebla.

Wygrali mieszkańcy naszego miasta, nie dając się zwieść obrzydliwymi, oszukańczymi
i kłamliwymi tekstami, sięgającymi poniżej poziomu bruku, w gazetce Szygi.
Niech Pan się także odniesie do kłamliwych, obrzydliwych i oszukańczych treści, które zamieszczali dziennikarze pracujący dla Gazety Samorządowej. "Kto mieczem wojuje od miecza ginie", jak mawia polskie przysłowie. Przez lata, ludzie tworzący prasę samorządową i "tekściarze" pulsu miasta znani byli chociażby ze swoich "czarnych opasek", umieszczanych komu popadnie, szkalowali, oczerniali, zniesławiali i obrażali wielu ludzi, którzy nie byli "kolegami" i "pieskami" obecnej władzy. Radna Roguska, Radny Termin, Radny Piech - którego Pan teraz oczernia, p. Piotr Kowalik i wielu, wielu innych, którzy narazili się Wam w jakiś sposób. Odniosłem jedynie wrażenie, że biuletyn wydawany przez referendystów był jedynie tym, czym Wy karmiliście ludzi przez lata. Propaganda sukcesu, wieczne powtarzanie że jest dobrze a będzie jeszcze lepiej, przekłamane dane podawane z sufitu, kłamstwa powtarzane wielokrotnie o niby nie zaciągniętych kredytach w roku 2012 itd. itd.
Trochę pokory.

Wygrali mieszkańcy, którzy mają oczy otwarte i widzą jak przez te minione 6. lat zmieniły się Siemianowice Śląskie.
Z tym się zgodzę. Wygrali mieszkańcy, którzy przez ten krótki okres czasu mieli okazję dowiedzieć się o nieujawnianych faktach i ukrywanych informacjach typu dziwne przetargi, przepłacone inwestycje, zadłużenie, ciągłe życie na kredyt, powody podwyżek opłat za wody i ścieki i wiele, wiele innych, o których zapewne nigdy nie zostaliby poinformowani.

Wygrał wreszcie Prezydent Miasta Jacek Guzy, któremu dano szansę dokończenia przedstawionej wtedy (6. lat temu) strategii zmian i rozwoju miasta.
Ma Pan rację. Wygrał Prezydent Jacek Guzy oraz ludzie współodpowiedzialni za rządzenie oraz wszyscy, którzy zostali "ustawieni" przez Prezydenta i nadal zarabiać będą "kokosy" za swoją rzekomą pracę jak np. p. Sobczyk.
Wygrał Prezydent, który jeszcze przez najbliższe dwa lata będzie mógł zadłużać mieszkańców fundując im różnorakie inwestycje tłumacząc się swoim programem. Wygrał Prezydent, który nie dba o mieszkalnictwo, infrastrukturę drogową, finanse, sport, edukację i o mieszkańców.

Przegrali Szygowcy – co oczywiste i nie trzeba tego tłumaczy
Przegrała grupa „pieniaczy referendalnych” – jak wyżej.
Przegrał wreszcie radny Rafał Piech ze swoim wywiadem w „Życiu …”.
Przegrali ludzie chcący zmian, wygrali ludzie, którym jak nikomu zależy na tym, aby było jak było, możliwie jak najdłużej, bo żyje się Wam lepiej - rzeczywiście.



A propos p Radnego. Niedawno wpadła mi w ręce, wspomniana na wstępie Gazetka „Życie Siemianowic” z wywiadem p Rafała Piecha i ze zdziwieniem a właściwie z niedowierzaniem przeczytałem Jego słowa, … jestem jednym z sześciu tysięcy Siemianowiczan, którzy podpisali się na listach poparcia ! Dziś wiemy, że to było „kłamstwo w żywe oczy”. I tym kłamstwem posłużył się bogobojny Radny, wyznający (jak sam zapewnia) chrześcijańskie zasady ! Sic !
O ile dobrze kojarzę, w Pana otoczeniu są również ludzie, którzy uchodzą za prawie święte osoby.
p. Jurkiewicz, który lubi się często pomijać z prawdą i przy okazji po obrażać ludzi - jak na Katolika i Chrześcijanina, czytającego Słowo Boże z mównicy kościelnej - przystało, jest także p. Sobczyk, która swego czasu "pożyczała" sobie paliwo ze stacji zapominając płacić. Oczywiście jak na Katoliczkę i katechetkę przystało. Proszę najpierw spojrzeć na siebie i swoje otoczenie i powiedzieć, czy nie ma sobie nic do zarzucenia szkalując innych, którzy mają czelność przeciwstawiać się układowi i lokalnej sitwie.

Poza tym, pragnę zauważyć, iż oficjalnej wersji i ostatecznej informacji Komisarza Wyborczego jeszcze nie ma, więc niech Pan nie zarzuca nikomu kłamstwa, bo nie ma Pan pewności, czy Radny Piech kłamał mówiąc - jestem jednym z sześciu tysięcy Siemianowiczan, którzy podpisali się na listach poparcia!. A tak swoją drogą... dziwne, że nie reagował Pan na kłamstwo wtedy, gdy na przykład okłamywano ludzi w prasie i na Sesji Rady Miasta, że żadne kredyty w roku 2012 nie zostały zaciągnięte (było to w okolicach maja/czerwca) a okazało się, że w lutym wzięto kredyt na spłatę rat innych kredytów :)
Gdzie Pan był wtedy?


Mimo wszystko pozdrawiam Pana i życzę zdrowia oraz powodzenia.







poniedziałek, 24 września 2012

"Panie, a kto za to wszystko zapłaci?"

    Całe zamieszanie i akcja referendalna zbliża się ku końcowi, podpisy, które niby miały być zebrane w liczbie znacznie przekraczającej potrzebną ilość zostały przesłane do Katowic. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy.
    Wiem jedno, prezydentowi jak na razie przestał palić się "grunt pod nogami", korytko tymczasowo jest bezpieczne więc nie spodziewajcie się kolejnych spontanicznych remontów czy inicjatyw. Teraz czas na zasłużony urlop - wszak tyle kilometrów wyremontowanych dróg i zorganizowanych festynów a jeszcze dodatkowo dopilnowanie wszystkiego może doprowadzić do skrajnego wyczerpania organizmu, jeżeli człowiek nie jest do czegoś takiego przyzwyczajony... :)

    Wracając do meritum. Podczas trwania akcji zbierania podpisów, przyglądając się wszystkiemu, podsłuchując rozmowy o całej inicjatywie gdzieś na mieście, czytając różne argumentacje przeciwników referendum w sieci czy podczas luźnych rozmów ze znajomymi, którzy nie są specjalnie zainteresowani lokalną polityką - najczęściej padającym argumentem przeciw jest - "KTO ZA TO ZAPŁACI? SZKODA PININDZY!"

    Gdy tylko słyszę taki argument, od razu włącza się we mnie "czujka przeciwidiotna", która zmusza mnie do odpowiedzi bądź w ostateczności zdecydowanego, dającego do zrozumienia szyderczego wyśmiania. I bynajmniej nie wyśmiewam ludzi, których dziedzina jaką jest polityka nie interesuje - bo nie każdy musi się tym przecież interesować, ale sam fakt takiego argumentu jest dla mnie co najmniej śmieszny. "Nie interesujesz się - nie pieprz głupot".

   Każdy - nawet najmniej zainteresowany politycznie człowiek - dostrzeże, że w naszym kraju co tydzień wybucha afera finansowa. Co dziennie dowiadujemy się z różnych mediów - nie tylko "głównego nurtu" - że ktoś tam z polityki zamieszany jest w jakieś mniejsze bądź większe afery.
"Korytko" jak lubię to nazywać jest okradane regularnie od 22 lat. Wyprowadzane są setki milionów złotych z budżetu, premier, posłowie, prezydenci, radni, wszyscy - są jednogłośni wtedy, gdy głosuje się nad podwyżkami dla nich samych lub wtedy, gdy chce się im obniżyć zarobki (wtedy są oczywiście jednogłośnie przeciw). Nie ważne wtedy, czy ktoś jest z PiSu czy z PO, wtedy każdy jest po tej samej stronie.

Koszt przeprowadzenia ewentualnego referendum, jak wynika z informacji to - na przykładzie Bytomia - 202.000zł. Przyjmując, że w Siemianowicach okaże się, iż kwota jest taka sama, dzieląc ją przez liczbę mieszkańców (70 100) daje nam to ok. 2,88zł na mieszkańca bez względu na wiek czy płeć.
202.000zł to przecież dla przeciętnego człowieka ogromna kwota, która jest już wystarczająca jako argument za tym, aby referendum nie przeprowadzać "bo szkoda pinindzy"...
Szkoda pieniędzy na zmiany? normalność? Dziwne rozumowanie...

    Dziesiątki milionów, które w różny sposób są marnotrawione i wyprowadzane pod różnymi pretekstami już nie są dla takiego człowieka wystarczającym argumentem, bo wtedy gdy skontruje się argumentację o tym, iż większa kasa jest kradziona przez polityków - pada argument "Panie, ale wszyscy kradli i kraść będą" o.O

  
 A propos naszego miasta i referendum:
     Wystarczy spojrzeć na listę najlepiej zarabiających urzędników w naszym mieście. Pierwsze 5 osób (kolejność przypadkowa):
Jacek Guzy, ponad 159.000zł rocznie, Dariusz Bochenek ponad 180.000zł, skarbnik Henryk Falkus  - ponad 180.000zł, sekretarz Piotr Madeja ponad 215.000zł aż wreszcie mistrz nad mistrzami prezes Aqua-Sprint Piotr Komraus - ponad 310.000zł !
Z zarobków samych tych 5 osób wychodzi kwota ponad 1.000.000zł a jest jeszcze kilkudziesięciu innych urzędników i naczelników, których należałoby wpisać w to zestawienie. Na samych tych pięciu Panów, każdy Siemianowiczanin musi łożyć rocznie ponad 14 złotych, co daje miesięcznie ok. 1,18zł.
Ale przecież referendum kosztuje tego samego obywatela 2.88zł i jest to jednorazowa opłata, która może mu pomóc sprawić, iż przy zmienionej władzy nie będzie musiał rocznie wydawać na takie olbrzymie wynagrodzenia urzędników-kolegów prezydenta, bo może akurat przyjdzie ktoś, kto to wszystko ukróci? Chyba lepiej zaryzykować 2,80zł niż stale płacić te 14zł rocznie - a przecież nie można zapomnieć o tym, że co roku dają sobie premie, podwyżki i inne nagrody finansowe z tej samej kieszeni tego samego mieszkańca.

    Spójrzmy teraz na inwestycję jaką jest Park Tradycji. Nie bez przyczyny podaję to jako przykład, ponieważ jest to akurat wydatek w pełni z kieszeni mieszkańców, ponieważ nie dość, że bez dofinansowania to jeszcze na kredyt.
Przyjmijmy optymistycznie, że Park Tradycji kosztował 15.000.000zł. Każdy mieszkaniec wydał na to ze swojej własnej kieszeni 213zł.

    213zł to przecież dużo mniejsza kwota niż 2.88zł na referendum, więc nie ma się co dziwić, iż dla takiego przeciwnika, który nagle martwi się o finanse publiczne jest to wystarczający argument aby nie przeprowadzać referendów.
Dodajmy do tego jeszcze ok. 20zł miesięcznie na odsetki, które ten sam mieszkaniec, z tej samej kieszeni będzie musiał wyciągnąć.
No ale to nadal jest mimo wszystko mniej niż 2.88zł, więc referendum przeprowadzać się nie opłaca.


Reasumując zatem. Szanowny znawco i finansowy patrioto, martwiący się o kondycję budżetu miasta - zlituj się. Codziennie Sejm, Samorządy i instytucje typu ZUS, NFZ łoją Cię na grube miliardy, a Ty żałujesz swoich 2.88zł na to, aby MOŻE W KOŃCU COŚ ZMIENIĆ?
Nie dziw się zatem, że w tym kraju jest taki syf, bo nie jesteś jedyny, który jest taki krótkowzroczny.





    


piątek, 21 września 2012

Nie poznaję naszych władz :-)

Jak zapewne wszyscy wiecie, trwa zbiórka podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum w sprawie odwołania prezydenta Jacka Guzego ze stanowiska przed końcem kadencji. Jak podają oficjalne źródła, liczba podpisów została zebrana wystarczająca a nawet z bardzo dużą "górką", co oznacza - o ile informacje są prawdziwe - że nastroje społeczne sprzyjają inicjatywie i jeżeli dojdzie ona do skutku, raczej na pewno zostaną zorganizowane ponowne wybory.

Pewnie każdy zauważył, że od momentu, w którym inicjatorzy referendum złożyli odpowiednie dokumenty w Urzędzie Marszałkowskim, niespodziewanie ze snu obudził się prezydent Jacek Guzy. Chyba przez ostatnie kilku miesięcy nie wydarzyło się tyle, co w przeciągu ostatnich kilku tygodni (mówię o spontanicznych, nagłych inicjatywach).
O ile imprezy i otwarcie Parku Tradycji zaplanowane było dużo wcześniej, o ile otwarcie "ronda z ciuchcią" również zaplanowane było grubo przed inicjatywą referendalną, o tyle wszelkie prace związane z infrastrukturą drogową, pracami czystościowymi i mniejszymi bądź większymi remontami są zupełnym zaskoczeniem.

Mini-festyny w każdej dzielnicy są zasługą referendystów, którzy dzięki swojej inicjatywie zaczęli wywierać presję na prezydencie i na które, znowu, musiał wygospodarować pilnie pieniądze zabierając z funduszy na inne inwestycje. W ten sposób prezydent chce dać swoim potencjalnym wyborcom "Igrzyska" coby wiedzieli kto jest ich cesarzem i jedynym gwarantem imprez na kredyt.

Place zabaw, które nagle zostają planowane - nie mówię o Parku Górnik - to również zasługa referendystów. Dzięki nim prezydent nagle rozplanował budowę nowych placów zabaw w różnych częściach miasta - z myślą oczywiście znowu o swoich potencjalnych wyborcach coby wiedzieli, kto jest ich cesarzem i kto najbardziej dba o ich pociechy.

Remonty dróg - głównie na ul. Okrężnej, ul. Korfantego i ul. Wróbla to również zasługa referendystów, którzy dzięki swojej inicjatywie sprawili, iż NAGLE obudzili się wszyscy radni z danych okręgów, prezydent, skarbnik, wiceprezydent i cała rzesza urzędników, którzy przez ostatnie dwa lata byli ślepi i głusi na interpelacje i prośby mieszkańców o interwencje i remonty. Dzięki referendystom prezydent musiał zająć się remontami tych dróg (jakość i wykonanie daje wiele do życzenia ale to z oczywistych względów - brak kasy)  coby ludzie wiedzieli kto jest ich cesarzem i kto dba o zawieszenie ich samochodów i kto dba o ich sprawne przemieszczanie się po siemianowickich ulicach.
A tak swoją drogą to nie wiedziałem, że wśród radnych mamy tylu ekspertów od infrastruktury drogowej...

Pozostaje jedynie - wstawić kontroler i sterownik do sygnalizacji świetlnej na ul. PCK, pomalować pasy przy dojazdach do ronda, zająć się pilnymi remontami niektórych, siemianowickich kamienic przed zimą no i oczywiście smrodem na os. Tuwim - akcja referendalna jeszcze trwa, więc myślę, że jeszcze motywacja do działania jest, Panie prezydencie :)


Reasumując:
Sądzę, że nawet gdyby obecna akcja z referendum z jakichś przyczyn się nie powiodła - różnie być może - to należałoby takie akcje referendalne przeprowadzać co trzy miesiące. Byłoby to z pożytkiem dla mieszkańców, bo wyraźnie widać, że jeżeli koryto nie jest zagrożone, ludzi traktuje się jak dodatek do miasta i "świnki skarbonki", od których można wyciągać kasę pod różnymi pretekstami i różnymi sposobami jak np. droższa woda czy śmieci.
Nie dajcie się na te sztuczki i tanią propagandę nabrać. Wystarczy, że Tusk ma ludzi za dojne krowy dzięki przyzwoleniu społeczeństwa. Nie przyzwalajcie na to lokalnej władzy.

niedziela, 16 września 2012

O Parku Tradycji słów parę...

Miałem wczoraj ogromną przyjemność w godzinach wieczornych odwiedzić po raz pierwszy gotowy już Park Tradycji. Muszę przyznać, że cała inwestycja wygląda naprawdę bardzo ładnie. Cudowne podświetlenie obiektu, bardzo starannie wykonany deptak wraz z miejscami do siedzenia, bardzo klimatyczna karczma, w której miałem okazję chwilkę posiedzieć. Ogólnie rzecz ujmując byłem pozytywnie zaskoczony tym jak wygląda to w nocy.

Liczba ludzi, która wczoraj przewinęła się przez cały dzień, począwszy od konkursu "Gotowania żuru" skończywszy na dyskotece, sięga pewnie kilkudziesięciu tysięcy osób. Jak na pierwsze dni jest to oczywiście przyzwoity wynik, choć niewiele sama inwestycja zarobiła, zważywszy, iż na większość imprez wstęp był wolny - za darmo. Wszystko zostało pokryte z budżetu miasta, czyli jakby nie było - do kosztów samej inwestycji, dodajemy także koszty większości imprez, które odbyły się tam i jeszcze odbędą na przestrzeni kilku ostatnich i najbliższych dni. Uprzedzam potencjalne zarzuty - nie, nie jestem materialistą!

Jak już wspomniałem w pierwszym akapicie, sama inwestycja prezentuje się wręcz cudownie i sam przyznaję, że wywarła na mnie olbrzymie wrażenie. Jednak mam pewne obawy...

Czy Park Tradycji, za dwa, trzy lub pięć miesięcy będzie w stanie zachęcić do odwiedzania ludzi, którzy już tam byli w ostatnich dniach? Sądzę, że próba wykorzystania obiektu głównie do imprez typu Dni Siemianowic nie przyniesie koksów, a i po pewnym czasie ludziom się najzwyczajniej w świecie znudzi chodzić cały czas do jednego miejsca.

Czy te osoby, które odwiedziły muzeum znajdujące się w obiekcie, przyjdą jeszcze raz kiedyś zobaczyć te same eksponaty? Ile razy można oglądać te same galowe mundury górników czy kombajny górnicze?

Kim i jakimi artystami będą chcieli zachęcić ludzie odpowiedzialni za program i gospodarowanie obiektem aby mieszkańcy licznie odwiedzali sale koncertowe? Ilu "Enejów" musi przyjechać aby impreza przynosiła realne zyski a nie generowała strat?

Co teraz stanie się z Centrum Kultury, gdzie zjeżdżali się najlepsi kabareciarze i artyści w Polsce? Bo rozumiem, że to teraz Park Tradycji "przejmie pałeczkę" po SCK i to tam będą organizowane koncerty i przedstawienia. Jakie pomysłu przedstawią zarządzający na zagospodarowanie SCK, który jest przecież w dobrym stanie i nadal mogą tam być organizowane imprezy?

Co stanie się z wyremontowaną i odnowioną za ponad cztery miliony złotych z budżetu, który miał zostać przeznaczony na mieszkalnictwo, Willą Fitznera, gdzie regularnie odbywały się wystawy, spotkania poetyckie, wieczory autorskie, koncerty czy inne mniejsze imprezy okolicznościowe?
Bo rozumiem, że to tam (do Parku Tradycji) władza będzie chciała przenieść większość imprez, które odbywały się w różnych miejscach miasta, aby pokazać, że inwestycja była naprawdę potrzebna?

Dlaczego, inwestycja nie dostała dofinansowania z Unii Europejskiej, co było przecież obiecane?

Poza tym, należy zauważyć bardzo istotną rzecz. 3km od Siemianowic, w Chorzowie, została postawiona podobna inwestycja dużo wcześniej, która nazywa się Szyb Prezydent. Ilu mieszkańców Siemianowic odwiedziło tamto miejsce i wróciło ponownie? Kogo zatem chce przyciągnąć siemianowicki Park Tradycji skoro w Chorzowie mają taką samą rzecz, w Katowicach buduje się 3 razy większy obiekt, w którym mieścić będzie się także Centrum Kongresowe, Zabrze ma swoją Guido, Gliwiczanie mają bliżej do Zabrza, gdzie atrakcji jest dużo więcej, Bytom, Piekary Śląskie, mają swoje - czynne kopalnie - do których również mogą się udać na dni otwarte i zobaczyć wszystko w praktyce. Ruda Śląska - jak wynika z opowiadań moich znajomych, niechętnie udaje się do Zabrza, gdzie ma dużo bliżej, a co dopiero mieliby powiedzieć o Siemianowicach?

Jestem ciekaw przyszłości tej inwestycji, od samego początku byłem przeciwnikiem budowania jej właśnie teraz i jakby nie było nadal jestem, choć inwestycja już powstała. Dlaczego? ponieważ jako gospodarczy liberał, uważam, że takie inwestycje buduje się przede wszystkim i po pierwsze z nadwyżek budżetowych, nie naruszając kondycji budżetu i nie narażając go na straty, którymi są kredyty. Nigdy nie wiadomo co stanie się za miesiąc, rok czy półtora, jakie nastroje gospodarcze będą panowały na świecie i w jakiej kondycji finansowej będzie Polska. Może to właśnie wtedy będziemy bardziej potrzebowali kredytów - których zaciągania i tak jestem przeciwnikiem - na zwykłe funkcjonowanie miasta, a które teraz zostały wykorzystane na tę budowlę?

Po drugie, takie inwestycje buduje się wtedy, gdy sytuacja gospodarcza kraju na to pozwala. Wszyscy dookoła związani z władzą centralną i lokalną mówią o zaciskaniu pasa, robi się cięcia, odbiera się ludziom ulgi podatkowe, podwyższa się składki ZUSowskie, akcyzę na paliwo co przecież powoduje automatyczny wzrost cen wszystkich produktów itd. itd.
Życie w Polsce jest coraz droższe i coraz trudniej żyje się tutaj ludziom. Wydaje mi się, że bardziej mieszkańcy - a w szczególności młodzi mieszkańcy miasta - potrzebowaliby np. nowych mieszkań, które byłyby w zasięgu ich kieszeni (nie wszystkich stać panie Prezydencie na domek na Przełajce za 350.000zł), niż Parku Tradycji, który prawdopodobnie za pół roku znudzi się większości ludziom, ponieważ nikt nie będzie myślał o zabawie, gdy zagrożone będzie dobra kondycja finansowa rodziny, albo gdy fala zwolnień, która ma nastąpić w pierwszym kwartale 2013 roku na skutek największej od nastu lat inflacji, dotknie większość mieszkańców...
Może trochę "czarnowróżę" ale w takich sytuacjach trzeba brać wszystkie za i przeciw, bo ewentualne konsekwencje nieprzemyślanych działań poniosą wszyscy - a już na pewno przyszłe pokolenia.

wtorek, 11 września 2012

Czy zadłużanie się jest dobre?

     Nie raz, nie dwa słyszało się z ust polityków, że zadłużanie się jest potrzebne, aby państwo mogło funkcjonować, albo, że kredyty są niezbędne, ponieważ państwo ma zbyt wiele zobowiązań względem obywateli a że aparat państwowy nie daje rady na te potrzeby ściągnąć z podatków to nie ma innego wyjścia jak kredyt (szkoda, że nie wspominają, dlaczego podatki nie starczają na zobowiązania? Przecież żaden obywatel nie domaga się Jaguara :) ).
W związku z taką sytuacją, przez dziesiątki lat, życie na kredy stawało się modne, a już w dzisiejszych czasach to normalność i nikomu a już na pewno obywatelom Polski ciągłe zadłużanie się nie przeszkadza, przecież sami mają kredyty i "jakoś leci". Ale wróćmy do meritum... Jak wygląda zadłużanie miasta/państwa na przykładzie zwykłej, standardowej rodziny?

     Jacek jest głową czteroosobowej rodziny, której nie powodzi się źle, ale też nie są bogaczami. Łączny miesięczny dochód to 3,200zł brutto. Czynsz z całymi opłatami 3 pokojowe mieszkanie spółdzielcze (woda, gaz, prąd), telefony, Internet - 1,400zł (może trochę nagiąłem, ale nie istotne) zostaje mu 1800zł na to, aby się wyżywić przez cały miesiąc, ubrać, a przecież jest człowiekiem i też czasami chce zażyć jakiejś przyjemności - pójść do kina, wesołego miasteczka czy gdziekolwiek. Przyjmijmy, że na jedzenie wydaje miesięcznie 700zł (cztery osoby), do tego dochodzą środki czystości - proszki, płyny i cała reszta - 500zł - zostaje mu 600zł. Przyjmijmy, że 300zł pochłania jego samochód - dajmy tańszą opcję - ma samochód na gaz :).
Pozostaje 300zł na to, aby zażyć jakiejś rozrywki, kupić dzieciom jakieś zabawki, zagwarantować im jako takie dzieciństwo albo ewentualnie zabrać je gdzieś na wycieczkę w góry, albo przyjmując że dzieci są starsze - dać im jakieś kieszonkowe - przyjmijmy - po 80zł czyli 160zł.
Zostaje 140zł, które idą na podział z żoną, która chce iść z koleżankami na kawę, a Jacek z kolegami na piwo...


     Tak naprawdę te dane nie są istotne. Nie ważne czy są wiarygodne, czy nie - chodzi o przesłanie, które rozwinę poniżej...

    Jacek mając takie wydatki - i jakby nie było pozostaje mu 140zł do wolnej dyspozycji, które może odłożyć albo wykorzystać jak wspomniałem aby zażyć rozrywki, nagle decyduje się wziąć kredyt. Doszedł do wniosku razem z żoną, że potrzebują nowy samochód, bo stary już się rozlatuje. Bierze zatem samochód o wartości - 30.000zł na raty, które miesięcznie wynoszą 800zł a spłacać będzie je przez 48 miesięcy (na oprocentowanie pójdzie zatem ponad 8.000zł - cóż... takie uroki rat). Stary samochód sprzedał za 4.000zł więc uznajmy, że kwota ta zostanie w całości spożytkowana na potrzeby rat, więc przez 5 miesięcy wykorzystywać będzie kapitał zgromadzony na sprzedaży. Jednak co po 5 miesiącach?

     Reasumując: Rata miesięczna  - 800zł, kwota wolna, którą może zainwestować, rezygnując tym samym z rozrywek - 140zł. Brakuje 660zł.
     Co zatem zrobiłaby normalna rodzina? Cięcia i oszczędności. Np. mniejsze korzystanie z samochodu (choć kupując nowy, bez sensem korzystać mniej), uciąć z niepotrzebnych wydatków na jedzenie - gdyby się uprzeć i spiąć, szłoby znaleźć te brakujące 660zł w podstawowych wydatkach jak jedzenie, chemia, samochód czy telefon a nawet obniżając dzieciom kieszonkowe.

 
     Jak zatem wygląda rzeczywistość samorządów/państwa na przykładzie takiej rodziny?
Samorząd w takiej sytuacji, zamiast cięć, oszczędności bierze kolejny kredyt na kolejne zachcianki, zadłużając się jeszcze bardziej. Przyjmijmy zatem, że Jacek wziął już kredyt na samochód, spłaca raty, na które mu nie starcza, nie robi cięć i oszczędności i decyduje się na kolejny kredyt, tym razem na motocykl, kolejne raty, kolejne opłaty +600zł do puli rat.
Jeżeli na przykładzie Jacka nadal działalibyśmy jak samorząd, to po kredycie na samochód i motocykl, przyszedłby czas na kolejny kredyt, tym razem na nowy dom... I tak w kółko...

     Jakie los czeka taką nadmiernie zadłużającą się rodzinę? Ulica? Przytułek?

     Każdy kredyt, ktoś musi spłacić, sam zadłużający, jego rodzina, dzieci czy w najgorszym przypadku wnuki. Jeżeli ktoś nie myśli o tym w tych kategoriach, jest zwykłym ignorantem i zwykłym oszustem, który funduje swoim wyborcom tu i teraz "wyborczą kiełbasę", zadłużając następne pokolenia. Przecież ktoś po nas będzie tutaj żył, prawda?

    Nie dajcie się zwieść tłumaczeniom, że zadłużanie do jakiegoś tam poziomu jest dobre, bo to zwykłe kłamstwa. Żadne zadłużenie nie jest dobre a każdy rozsądny wie, że nie powinno wydawać się więcej niż gwarantują przychody. Jeżeli wydatki są większe niż przychody, robi się wszystko aby to zrównać. A wszelkie inwestycje, których rentowność jest pod dużym znakiem zapytania, należy finansować z NADWYŻEK, o ile polityka prowadzona jest w taki sposób, że te nadwyżki są. Ryzyko drogiej inwestycji, której rentowność jest niepewna to jak szykowanie sobie samemu szubienicy, na której zawiśnie całe społeczeństwo lokalne, których pieniądze zostały wykorzystane w danym działaniu.

    Na Waszych oczach upada system socjalny, upada życie na kredyt, przykłady macie w Grecji, Hiszpanii czy w słonecznej Italii. To tylko kwestia czasu, kiedy i na nas przyjdzie pora, bo skończą się źródła kredytów, a pożyczać w nieskończoność jest przecież nierealne. Kiedyś bańka musi pęknąć, oby skutki nie były takie, jak w Niemczech w roku 1939, których wizja bankructwa zmusiła do wywołania wojny, bo niestety jest to jedyna droga aby "zresetować" liczniki zadłużenia.

środa, 5 września 2012

Błysk fleszy nie jest najważnieszy...

    Jedną z najgorszych rzeczy, jakie można robić to wywierać presję na innym w sprawie, która jest rzeczą indywidualną i prywatną dla każdego człowieka.
Mam na myśli na przykład obnoszenie się ze swoją religijnością publicznie, chwaląc się na każdym kroku regularnym uczestnictwem we Mszy świętej, obnoszenie się ze swoim patriotyzmem, głosząc wszem i wobec w jaki sposób, co i jak robiło się aby pokazać ludziom, iż się jest lepszym człowiekiem/Polakiem/Katolikiem od innych.

   Wczoraj, miałem okazję przeczytać krótką wypowiedź wiceprezydenta Henryka Ptasznika
(http://www.forum.jacekguzy.pl/?1-wrzesnia,193), który opisuje w jaki to cudowny sposób, elita polityczna Siemianowic Śląskich upamiętniała dzień pierwszego września.
Oczywiście nie mogło zabraknąć odniesień do osób związanych z inicjatywą referendalną. Odniosłem nawet wrażenie, że zostało to zredagowane celowo - właśnie po to, aby ukazać "lepszość" między jednymi (w tym przypadku klasy politycznej) a drugimi (osobami odpowiedzialnymi za sprawy referendalne).

    Pan prezydent Henryk Ptasznik zasugerował (a przynajmniej tak to wyglądało) jakoby jedynym słusznym upamiętnianiem tego dnia, było złożenie kwiatów tam gdzie oni, a najlepiej razem z nimi, bo jeżeli ktoś - co jest przecież prywatną sprawą - robił to inaczej - to znaczy, że jest gorszy od tych, którzy robili to publicznie, w obecności nie tylko aparatów fotograficznych, ale także mieszkańców.

    Uważam, że to, w jaki sposób człowiek podchodzi do kwestii związanych z patriotyzmem czy to w jaki sposób, człowiek pochodzi do kwestii chociażby religijności - jest prywatną sprawą każdego człowieka.

    A atakowanie jednych - w tym przypadku przeciwników politycznych - odnosząc się do takich wartości jak patriotyzm, gdzie celem nadrzędnym jest pokazanie swojej "lepszości" w tym aspekcie jest zdecydowanie nie na miejscu.

   Być może ci ludzie (osoby od referendum) mają inne pomysły na świętowanie. To tak jak z koncertem Madonny. Jedno wolą świętować Niepodległość słuchając Madonny, a inny iść w Marszu Niepodległości organizowanym w Warszawie. Kto zatem jest lepszy?

   Być może także, ci, którzy świętują w domu, są lepszymi ludźmi od tych, którzy świętują na ulicy składając kwiaty pod pomnikami.

   Pan prezydent Ptasznik napisał:
Natomiast jestem zdziwiony absencją na uroczystościach osób, które mienią się obrońcami uciśnionych. Trudno było doszukać się „działaczy” na rzecz obrony lokatorów mieszkań pohutniczych, czy też osób niepełnosprawnych. Zapewne gdyby w ten dzień była telewizja, ci ludzie nie omieszkałyby złożyć kwiatów, ku czci obrońców naszej Ojczyzny, ale skoro nie było fleszy - to nie było powodu by przychodzić.
   W przypadku naszych politycznych elit jest chyba odwrotnie. Gdy są flesze - są działacze, gdy trzeba na co dzień pomagać ludziom i działać dla dobra mieszkańców - nikogo nie ma a nawet jeśli się do kogoś trafi to nie kwapią się działaniem albo nikt nie pamięta o tych, którzy potrzebują pomocy tu i teraz (np. pani Edyta) lub nie pamiętają o obietnicach, natomiast gdy ma się pojawić aparat a dodatkowo pojawia się w kalendarzu rocznica ważnego wydarzenia co przyniesie szansę na pokazanie się ludowi-elektoratowi-wyborcom - działacze polityczni pamiętają o wszystkim, nawet o tym, co było 80 lat temu, zamieniają się w największych patriotów w Polsce, albo robią z siebie współczesne Matki Teresy.










wtorek, 4 września 2012

Prywatny blog za publiczne pieniądze? - Tylko w Siemianowicach

Na wstępie chciałbym bardzo przeprosić, że drugi post na moim blogu tyczył się będzie tej samej osoby, o której pisałem w poście numer jeden, ale sytuacja niestety tego wymaga.

Wojciech Kempa - bo o nim mowa - i bynajmniej nie mam kompleksów wspominając o tym człowieku już drugi raz - na przestrzeni ostatnich kilku lat pracy w siemianowickim magistracie bardzo sprytnie "zagarnął" sobie samorządową stronę internetową robiąc z niej prywatnego bloga.
Od kilku lat czyli od momentu, w którym prezydent Guzy wyciągnął do niego rękę i zatrudnił w dziale promocji po wcześniejszym wywaleniu przez byłego prezydenta Zbigniewa Pawła Szandara mamy nieszczęście obserwować regularnie pojawiające się notki opowiadające o życiu, przeżyciach, dywagacjach, monologach i stanowiskach w różnych sprawach Wojciecha Kempy.

Regularnie dzieli się z nami swoimi smutkami, żalami. Ponadto opowiada nam o tym, jak bardzo boli go serce, gdy grupa referendystów ukazuje na światło dzienne niewygodne fakty, celnie punktując jego wybawiciela prezydenta Jacka Guzego.

Nie miałbym nic przeciwko takim wpisom, bo każdy ma prawo założyć bloga, każdy ma prawo dzielić się w internecie swoimi poglądami, ale niech to robi PRYWATNIE, a nie przez samorządowe medium, utrzymywane z pieniędzy podatników - w tym także i mnie.

Szczerze powiedziawszy - wchodząc na stronę samorządową - mam nadzieję zobaczyć bardzo cenne informacje i newsy tyczące się miasta a nie prywatne "pitolenie" biednego gryzipiórka z Siemianowic Śląskich.

Najświeższy wpis, który pojawił się na samorządowej stronie utrzymywanej z pieniędzy podatników to opis historii jaką p. Wojciech Kempa przeżył w związku ze swoim obecnym mieszkaniem. Opowiada nam tam całą genezę i historię swojego mieszkania, remontu, dzieli się także swoimi emocjami:
MIESZKANKO PANA KEMPY

Aż dziw mnie bierze, że pojawiają się tam takie pierdoły, nikomu nie potrzebnie opisy przeżyć człowieka, który nie cieszy się zbytnio poważaniem w naszym mieście, nie jest dla nikogo autorytetem, a już tym bardziej, iż nikogo nie interesuje jego mieszkanie.

Mam zatem do p. Kempy pytanie a raczej cztery:

Gdzie informacja na SAMORZĄDOWEJ STRONIE INTERNETOWEJ w związku z imprezą organizowaną przez Radnego Rafała Piecha - Siemianowicki Talent 2012?

Gdzie informacja na SAMORZĄDOWEJ STRONIE INTERNETOWEJ w związku z imprezą organizowaną przez Wolne Siemianowice - Niebieski Bajtel 2012 z okazji dnia dziecka?

Po jaką cholerę zamiast istotnych informacji o imprezach dla mieszkańców zamieszcza pan na tej stronie swoje wypociny?

Czy nie uważa pan, iż nadużywa pan SAMORZĄDOWĄ STRONĘ INTERNETOWĄ, ponieważ to nie miejsce na prywatne żalenie się czytelnikom, którzy w większości chcą zasięgnąć istotnych informacji?


Liczę na odpowiedź.


niedziela, 2 września 2012

Lepszy-gorszy Siemianowiczanin

    Od paru tygodni, mamy przyjemność/nieprzyjemność śledzić w lokalnych - szeroko pojętych - siemianowickich mediach "wojnę na słowa". Wszystko to za sprawą akcji referendalnej, która ma obecnie miejsce w Siemianowicach, mającej na celu odwołanie prezydenta miasta Jacka Guzego.
    
    Po jednej stronie konfliktu - referendyści, czyli inicjatorzy i organizatorzy referendum z p. Marzeną Małecka - Trzaskoś,  po drugiej stronie Jacek Guzy, z armią swoich zwolenników-urzędników w tym także p. Wojciechem Kempą - nazywanym w Siemianowicach - Naczelnym Propagandzistą.
    
    Medialne wojny w takich sytuacjach to rzecz normalna - wręcz pożądana przez opinię publiczną, ale są pewne kwestie, które mnie - jako pilnego obserwatora tych wydarzeń - bardzo drażnią.
O ile zarówno z jednej jak i z drugiej strony są "ostre zagrywki" ale w granicy dopuszczalności, o tyle kwestie kategoryzacji ludzi, których dopuszcza się p. Wojciech Kempa to przegięcie.
    
    Pan Wojciech Kempa w swoich artykułach, które możemy znaleźć na samorządowej stronie internetowej w pewnym momencie - a mianowicie, gdy w moim odczuciu zaczął "przegrywać" w tej "słownej bitwie" - zaczął atakować opozycjonistów pochodzeniem.
Uważał i nadal uważa siebie, jako lepszego człowieka, ponieważ to on mieszka dłużej w Siemianowicach. Za nim, podchwycili to współpracownicy Jacka Guzego - między innymi Dariusz Bochenek.
    
    Wg. Wojciecha Kempy referendyści jako osoby "obce" w mieście - mieszkające od niedawna - nie mają żadnego prawa na krytykę, nie mają prawa mieszać się w sprawy mieszkańców, nie mają prawa walczyć z patologiami, nie mają prawa przeciwstawiać się "lepszym" od siebie jakim są panowie Jacek Guzy, Dariusz Bochenek. Wracając do p. Wojciecha, pozwolę sobie zacytować fragment jego wypowiedzi:
"Takie to bowiem osoby firmują swoimi nazwiskami wniosek o zorganizowania referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta. W efekcie „twarzą” grupy inicjatywnej stała się Marzena Małecka – Trzaskoś, która w naszym mieście mieszka raptem od trzech lat.

o cóż taka osoba może wiedzieć o mieście? Jak może wypowiadać się o tym, czy Park Tradycji jest potrzebny, czy też nie jest? Ona tego wszak nie czuje... Nie ma prawa tego czuć..."*
     Pisząc te dwa zdania - w moim odczuciu - p. Kempa pokazał jakim tak naprawdę jest człowiekiem i co myśli zarówno on jak i władza - bo jest on "ustami władzy" - o siemianowickim społeczeństwie. Wojciech Kempa uważa, że człowiek, który w mieście mieszka od niedawna nie ma mieć kategorycznie żadnych praw, które daje mu Konstytucja. Nie może mieć prawa głosu, nie może się udzielać, a pewnie nawet – według p. Kempy nie może oddychać siemianowickim powietrzem.
Jest to człowiek, który uważa się za lepszego Siemianowiczanina od tych, którzy zjechali się do miasta z różnych stron. Dzieli ludzi na gorszych i lepszych - nie wahając siebie stawiać po stronie lepszych, ponieważ „jest stąd” od urodzenia a nawet pewnie wielu pokoleń.
Kolejny cytat:

"Gdybym to ja przeprowadził się trzy lata temu do Gdańska czy Szczecina, to do głowy by nie przyszło, by pouczać mieszkańców, żyjących tam od wielu, wielu lat, albo wręcz od pokoleń, co powinno być dla nich ważne, a co nie..."*
    Ludzie, którzy mieszkają w Siemianowicach (niezależnie od stażu), od kilku lat – niestety – z sukcesem są manipulowani i nie są do końca rzetelnie informowani o sytuacji w mieście. Miasto również posiadało jak i nadal posiada wielu bardzo szkodliwych ludzi, dla lokalnej polityki, którzy dla pieniędzy, władzy i pozycji robiły wszystko aby utrudniać tym, którzy chcieli działać dla dobra miasta. Co więcej, ci ludzie nadal są „czczeni” przez lokalne władze i zapraszani przed obiektywy aparatów przy każdej możliwej okazji. 
    
    Gdyby nie ludzie, którzy tępią patologię w wykonaniu obecnych władz, wiele rzeczy i nieprawidłowości nie wyszłoby na jaw.
To smutne, że muszą przyjeżdżać ludzie ze Szczecina, Gdańska czy Warszawy, żeby tępić patologię. Jest to postawa godna podziwu, że komuś, kto jedzie do obcego miasta, po to, by sobie układać życie, nagle widząc nieprawidłowości - zaczyna walczyć z układem, chorym systemem i kliką niekompetentnych osób, piastujących wysokie stanowiska.
     Zarówno Puławski jak i Kościuszko walczyli o Niepodległość USA, więc tak samo Gdańszczanin czy Szczecinianin mają pełne prawo walczyć z patologią, układami i kliką w Siemianowicach Śląskich.


    Pan Wojciech Kempa, jako „siemianowicki patriota” powinien pierwszy stanąć do walki z niekompetencją, nieprawidłowościami, nieudolnością i niegospodarnością w mieście, a robi wszystko, żeby winnych takiej sytuacji chronić - często naginając fakty w lokalnym medium. Nie ma się zatem co dziwić, że robią to ludzie, którzy są przyjezdni, skoro rodowity Siemianowiczanin boi się „postawić” głupocie. Niestety, muszę zniżyć się do poziomu i dokonać kategoryzacji, ale można stwierdzić, że są chyba bardziej wartościowszymi mieszkańcami, mimo krótszego stażu, niż osoba, obnosząca się swoim pochodzeniem i lokalnym patriotyzmem - ślepa i głucha na rzeczywistość.