Tytuł tego krótkiego felietonu można mylnie interpretować i
kojarzyć go z przeszłością. Co prawda trochę ma to wspólnego z tym co było
kiedyś jednak z góry uprzedzam, iż nie będę pisał o byłych członkach partii
PZPR czy innych upolitycznionych – czyli partyjniakach – jak mawiało się na
zaangażowanych politycznie ludzi przed rokiem 1990.
Zacznijmy może od zadania sobie jednego, zasadniczego
pytania – Czy głosowanie na partie polityczne podczas wyborów samorządowych
jest dobre?
Z jednej strony, może się wydawać, iż członek partii to musi
być ktoś, kto trochę się „na czymś zna”. Byle kogo przecież partie promować nie
będą, wszak w głównej mierze muszą dbać o swój wizerunek i nie mogą sobie
pozwolić na ośmieszenie tudzież współpracę z ludźmi, którzy tenże wizerunek
mogą im zepsuć np. głupotą, niefachowością czy totalnym brakiem podstawowej
wiedzy na tematy zasadnicze na przykład – o czym dała znać jedna z
siemianowickich radnych - nie mając zielonego o tym, że rosnące opodatkowanie
pracy ma wpływ na rosnące koszta utrzymywania urzędu i de facto zmusza to
zarządcę do zwiększenia puli przeznaczonej na pensje urzędnicze . Z drugiej zaś
strony, upartyjnianie samorządów – czyli wybieranie członków partii
politycznych – to w moim odczuciu niezdrowe działanie, które w rzeczywistości
przysparza więcej szkód niż pożytku dla lokalnych społeczności. Dlaczego?
Otóż, należy pamiętać o pewnym bardzo ważnym aspekcie, o
którym wielu, często zapomina bądź nie bierze pod uwagę. Czym jest partia
polityczna? Wedle wszelakich definicji – oczywiście w bardzo wąskim
definiowaniu - jest to zinstytucjonalizowana grupa ludzi, których łączy jakaś
wspólna idea oraz wspólnie dąży do
zdobycia władzy w sposób zgodny z obowiązującym prawem poprzez polityczną rywalizację z innymi zinstytucjonalizowanymi
grupami. Jak już sama definicja nam podpowiada – partia jest to grupa ludzi czy
innymi słowy kolektyw. Wszystkie działania jednostek wchodzących w skład owej
grupy są a raczej muszą być w dużej mierze skolektywizowane, aby wspólnie
osiągnąć cel, do którego partia dąży. O czym to świadczy? – ano o tym, że pod
pretekstem działań na rzecz społeczeństwa, persony wchodzące w skład kolektywu
będącego partią polityczną - realizują partyjne a także i po części swoje
–interesy. Oznacza to zatem ni mniej ni więcej, iż nie można niestety oczekiwać
od takich właśnie działaczy dużych obozów politycznych – indywidualizmu,
obiektywizmu, samodzielności, swobody działania a przede wszystkim autonomii
czy najistotniejszej – NIEZALEŻNOŚCI. Bycie członkiem partii zobowiązuje.
Partia udzieli protekcji i pomoże w drodze na „szczyt” pod warunkiem, iż
przysięgnie się dochować jej wierności,
lojalności i oddania oraz podejmowane działania będą przede wszystkim w
interesie partii. Szczególnie tyczy się to obozów, które mają bardzo duże
poparcie społeczne patrząc przez pryzmat całego kraju i chociażby wyborów
parlamentarnych. Sympatia i poparcie ogólnopolskie rzutuje także na sympatie
lokalne. Wtedy w większym stopniu wyborcy nie patrzą na osobę, którą
„skreślają” na wyborczych listach ale głosują nań przede wszystkim dlatego, iż
widzą logo danej partii na plakacie, której akurat sympatyzują – nie
interesując się za bardzo kim dany kandydat jest i co ma do zaoferowania.
Co do samych kandydatów. Niestety, ale pamiętać należy, aby
uważać, gdy kandydat na radnego reprezentujący PARTIĘ POLITYCZNĄ obiecuje coś
załatwić dla dobra danej społeczności, u której ubiega się o głosy. Każda
inicjatywa członka partii musi spotkać się z akceptacją tych, pod których on
podlega, a także pozostałych kolegów (jak wspomniałem - partia to kolektyw). Jeśli dana inicjatywa
nic konkretnego partii jako całości nie przyniesie i nie jest atrakcyjna z
punktu widzenia politycznego – nie będzie żadnych konkretnych korzyści – nie
znajdzie akceptacji i zostanie odrzucona przez pozostałych członków partii
tworzących tak zwany ZARZĄD czy RADĘ GŁÓWNĄ – jak kto woli. Inicjatywa takiego
radnego nie spotka się z poparcie wśród „swoich” co oznacza, iż nie będzie on
mógł liczyć na wsparcie podczas głosowania.
Tak też, jeśli ktoś Wam obieca wybudowanie parkingu – a nie
będzie to atrakcyjne ani nie przyniesie większych korzyści samej partii – nie
łudźcie się, że parking powstanie. Zresztą… Wystarczy zapytać mieszkańców
Bytkowa z os. Węzłowiec, czy parking, który tak obiecywała wywalczyć jedna z
członkiń partii Platformy Obywatelskiej został wybudowany. Niestety nie został
wybudowany. I nie dlatego, że radna nie chciała go wywalczyć a dlatego, że nie
zyskał aprobaty jej starszych kolegów (być może dlatego, że nie mieli w tym
większego interesu), ponieważ wszystko co obieca radny partyjny jest
uzależnione od decyzji innych osób.
Ktoś może powiedzieć – Zgoda, ale gdy nie ma partii i każdy
jest sam dla siebie jak głosować, przegłosowywać, tworzyć większość? Oczywiście
- w sytuacji, w której Rada Miasta liczy 23 radnych (w mieście Nowy Jork, który
zamieszkuje przeszło 8 000 000 ludzi Radnych jest 51) – jest to trochę trudne i
niewątpliwie z reguły prowadzi do tworzenia się klubów. Jednak jest zasadnicza
różnica między klubem stricte POLITYCZNYM (uzależniony od osób których nie
wybieraliśmy co trzeba podkreślić) a klubem, w skład którego wchodzą radni i
tylko oni podejmują decyzje – nie ma nikogo ponad nimi. Czy głosowaliście
państwo na Andrzeja Gościniaka w wyborach na radnego? – Nie, bo nie było Go na
listach.
Czy głosowaliście Państwo na Jacka Matusiewicza w wyborach na radnego? – Nie, bo nie było Go na listach.
Czy głosowaliście Państwo na Zygmunta Klosę w wyborach na radnego? – Nie, bo nie było Go na listach.
Czy głosowaliście Państwo na Jacka Matusiewicza w wyborach na radnego? – Nie, bo nie było Go na listach.
Czy głosowaliście Państwo na Zygmunta Klosę w wyborach na radnego? – Nie, bo nie było Go na listach.
Czemu o tych działaczach wspominam? Ano dlatego, że to
przecież oni są w zarządzie partii Platformy Obywatelskiej w Siemianowicach i
to oni są ludźmi, którzy w dużej mierze decydują i mówią jak mają głosować
radni, których Państwo wybraliście. Gdzie tu sens? Gdzie logika? Po co radny,
który nie może samodzielnie działać i głosować w oparciu o swoją niezależność i
autonomię a wskazówki jak głosować i jakie mieć stanowisko dostaje od ludzi,
których nikt nie wybrał?
Tytułem krótkiego podsumowania. Uważam, że upartyjnianie
samorządów to najgorsze co może społeczności lokalne spotkać. Wtedy toczy się
walka POLITYCZNA o wpływy, decyzyjność i prestiż a także o korzyści i często
wśród członków partii możemy zaobserwować, że wykorzystują swoją lokalną
popularność oraz niedawny sukces wyborczy w mieście do różnorakich celów – jak
np. próby przeskoczenia z Rady do Sejmu w niespełna rok (patrz lokalni
działacze Prawa i Sprawiedliwości). Czy to aby nie Pan Kurzawa i Pani Sobczyk
reprezentujący Prawo i Sprawiedliwość - ledwo po wyborach samorządowych
startowali do Sejmu – zapominając chyba
o tym, co obiecywali w kampanii samorządowej swoim wyborcom…? Tak się traktuje
wyborców? Jak trampolinę do swojej politycznej kariery?.
Nie jest w moim odczuciu odpowiedzialnym działaniem głosować na
marionetki, które tak naprawdę nie mają nic do powiedzenia. Prawdziwą sztuką
jest oddać swój głos na ludzi, którzy potrafią zawalczyć o co trzeba i nie
potrzebują do tych celów rzeszy partyjnych towarzyszy i przełożonych – ani
nawet partii jako takiej. Takich niestety się często pomija z niewiadomego mi
powodu choć mogę się jedynie domyślać, iż między innymi dlatego, że nie są tak eksponowani jak „partyjniacy”. Hasło PZPR - "Partia broni, Partia radzi, Partia nigdy cię nie zdradzi!" nadal aktualne...