"Władza imponuje tylko małym ludziom, którzy jej pragną by nadrobić swą małość. Człowiek naprawdę wielki, nawet gdy włada, jest sługą " kard. Stefan Wyszyński

sobota, 20 lipca 2013

Partyjniacy w samorządach


   Tytuł tego krótkiego felietonu można mylnie interpretować i kojarzyć go z przeszłością. Co prawda trochę ma to wspólnego z tym co było kiedyś jednak z góry uprzedzam, iż nie będę pisał o byłych członkach partii PZPR czy innych upolitycznionych – czyli partyjniakach – jak mawiało się na zaangażowanych politycznie ludzi przed rokiem 1990.

   Zacznijmy może od zadania sobie jednego, zasadniczego pytania – Czy głosowanie na partie polityczne podczas wyborów samorządowych jest dobre?

   Z jednej strony, może się wydawać, iż członek partii to musi być ktoś, kto trochę się „na czymś zna”. Byle kogo przecież partie promować nie będą, wszak w głównej mierze muszą dbać o swój wizerunek i nie mogą sobie pozwolić na ośmieszenie tudzież współpracę z ludźmi, którzy tenże wizerunek mogą im zepsuć np. głupotą, niefachowością czy totalnym brakiem podstawowej wiedzy na tematy zasadnicze na przykład – o czym dała znać jedna z siemianowickich radnych - nie mając zielonego o tym, że rosnące opodatkowanie pracy ma wpływ na rosnące koszta utrzymywania urzędu i de facto zmusza to zarządcę do zwiększenia puli przeznaczonej na pensje urzędnicze . Z drugiej zaś strony, upartyjnianie samorządów – czyli wybieranie członków partii politycznych – to w moim odczuciu niezdrowe działanie, które w rzeczywistości przysparza więcej szkód niż pożytku dla lokalnych społeczności. Dlaczego?

   Otóż, należy pamiętać o pewnym bardzo ważnym aspekcie, o którym wielu, często zapomina bądź nie bierze pod uwagę. Czym jest partia polityczna? Wedle wszelakich definicji – oczywiście w bardzo wąskim definiowaniu - jest to zinstytucjonalizowana grupa ludzi, których łączy jakaś wspólna idea  oraz wspólnie dąży do zdobycia władzy w sposób zgodny z obowiązującym  prawem poprzez polityczną rywalizację z innymi zinstytucjonalizowanymi grupami. Jak już sama definicja nam podpowiada – partia jest to grupa ludzi czy innymi słowy kolektyw. Wszystkie działania jednostek wchodzących w skład owej grupy są a raczej muszą być w dużej mierze skolektywizowane, aby wspólnie osiągnąć cel, do którego partia dąży. O czym to świadczy? – ano o tym, że pod pretekstem działań na rzecz społeczeństwa, persony wchodzące w skład kolektywu będącego partią polityczną - realizują partyjne a także i po części swoje –interesy. Oznacza to zatem ni mniej ni więcej, iż nie można niestety oczekiwać od takich właśnie działaczy dużych obozów politycznych – indywidualizmu, obiektywizmu, samodzielności, swobody działania a przede wszystkim autonomii czy najistotniejszej – NIEZALEŻNOŚCI. Bycie członkiem partii zobowiązuje. Partia udzieli protekcji i pomoże w drodze na „szczyt” pod warunkiem, iż przysięgnie się  dochować jej wierności, lojalności i oddania oraz podejmowane działania będą przede wszystkim w interesie partii. Szczególnie tyczy się to obozów, które mają bardzo duże poparcie społeczne patrząc przez pryzmat całego kraju i chociażby wyborów parlamentarnych. Sympatia i poparcie ogólnopolskie rzutuje także na sympatie lokalne. Wtedy w większym stopniu wyborcy nie patrzą na osobę, którą „skreślają” na wyborczych listach ale głosują nań przede wszystkim dlatego, iż widzą logo danej partii na plakacie, której akurat sympatyzują – nie interesując się za bardzo kim dany kandydat jest i co ma do zaoferowania.
   Co do samych kandydatów. Niestety, ale pamiętać należy, aby uważać, gdy kandydat na radnego reprezentujący PARTIĘ POLITYCZNĄ obiecuje coś załatwić dla dobra danej społeczności, u której ubiega się o głosy. Każda inicjatywa członka partii musi spotkać się z akceptacją tych, pod których on podlega, a także pozostałych kolegów (jak wspomniałem -  partia to kolektyw). Jeśli dana inicjatywa nic konkretnego partii jako całości nie przyniesie i nie jest atrakcyjna z punktu widzenia politycznego – nie będzie żadnych konkretnych korzyści – nie znajdzie akceptacji i zostanie odrzucona przez pozostałych członków partii tworzących tak zwany ZARZĄD czy RADĘ GŁÓWNĄ – jak kto woli. Inicjatywa takiego radnego nie spotka się z poparcie wśród „swoich” co oznacza, iż nie będzie on mógł liczyć na wsparcie podczas głosowania.

   Tak też, jeśli ktoś Wam obieca wybudowanie parkingu – a nie będzie to atrakcyjne ani nie przyniesie większych korzyści samej partii – nie łudźcie się, że parking powstanie. Zresztą… Wystarczy zapytać mieszkańców Bytkowa z os. Węzłowiec, czy parking, który tak obiecywała wywalczyć jedna z członkiń partii Platformy Obywatelskiej został wybudowany. Niestety nie został wybudowany. I nie dlatego, że radna nie chciała go wywalczyć a dlatego, że nie zyskał aprobaty jej starszych kolegów (być może dlatego, że nie mieli w tym większego interesu), ponieważ wszystko co obieca radny partyjny jest uzależnione od decyzji innych osób.
Ktoś może powiedzieć – Zgoda, ale gdy nie ma partii i każdy jest sam dla siebie jak głosować, przegłosowywać, tworzyć większość? Oczywiście - w sytuacji, w której Rada Miasta liczy 23 radnych (w mieście Nowy Jork, który zamieszkuje przeszło 8 000 000 ludzi Radnych jest 51) – jest to trochę trudne i niewątpliwie z reguły prowadzi do tworzenia się klubów. Jednak jest zasadnicza różnica między klubem stricte POLITYCZNYM (uzależniony od osób których nie wybieraliśmy co trzeba podkreślić) a klubem, w skład którego wchodzą radni i tylko oni podejmują decyzje – nie ma nikogo ponad nimi. Czy głosowaliście państwo na Andrzeja Gościniaka w wyborach na radnego? – Nie, bo nie było Go na listach.
Czy głosowaliście Państwo na Jacka Matusiewicza w wyborach na radnego? – Nie, bo nie było Go na listach.
Czy głosowaliście Państwo na Zygmunta Klosę w wyborach na radnego? – Nie, bo nie było Go na listach.
Czemu o tych działaczach wspominam? Ano dlatego, że to przecież oni są w zarządzie partii Platformy Obywatelskiej w Siemianowicach i to oni są ludźmi, którzy w dużej mierze decydują i mówią jak mają głosować radni, których Państwo wybraliście. Gdzie tu sens? Gdzie logika? Po co radny, który nie może samodzielnie działać i głosować w oparciu o swoją niezależność i autonomię a wskazówki jak głosować i jakie mieć stanowisko dostaje od ludzi, których nikt nie wybrał?

   Tytułem krótkiego podsumowania. Uważam, że upartyjnianie samorządów to najgorsze co może społeczności lokalne spotkać. Wtedy toczy się walka POLITYCZNA o wpływy, decyzyjność i prestiż a także o korzyści i często wśród członków partii możemy zaobserwować, że wykorzystują swoją lokalną popularność oraz niedawny sukces wyborczy w mieście do różnorakich celów – jak np. próby przeskoczenia z Rady do Sejmu w niespełna rok (patrz lokalni działacze Prawa i Sprawiedliwości). Czy to aby nie Pan Kurzawa i Pani Sobczyk reprezentujący Prawo i Sprawiedliwość - ledwo po wyborach samorządowych startowali do Sejmu  – zapominając chyba o tym, co obiecywali w kampanii samorządowej swoim wyborcom…? Tak się traktuje wyborców? Jak trampolinę do swojej politycznej kariery?.
    Nie jest w moim odczuciu odpowiedzialnym działaniem głosować na marionetki, które tak naprawdę nie mają nic do powiedzenia. Prawdziwą sztuką jest oddać swój głos na ludzi, którzy potrafią zawalczyć o co trzeba i nie potrzebują do tych celów rzeszy partyjnych towarzyszy i przełożonych – ani nawet partii jako takiej. Takich niestety się często pomija z niewiadomego mi powodu choć mogę się jedynie domyślać, iż między innymi dlatego, że nie są tak eksponowani jak „partyjniacy”.

Hasło PZPR - "
Partia broni, Partia radzi, Partia nigdy cię nie zdradzi!" nadal aktualne...